Kiedy home office nie jest taki kolorowy

Pandemia koronawirusa COVID-19 zmusiła wielu pracodawców do zamknięcia biur i nakazania pracy zdalnej. Początkowo ci, którzy na co dzień dojeżdżali do pracy, przyjęli decyzję szefostwa z wielkim entuzjazmem. Bo kto by nie chciał pracować z domu, prawda?

Ci, którzy zdążyli już zjeść zęby na home office'ie, uśmiechali się w duchu i byli ciekawi, jak pozostali poradzą sobie z największymi bolączkami pracy z domu. Szczególnie ciekawe są reakcje ludzi, którzy dotychczas głośno krzyczeli, że home office to nie praca, że ci co pracują zdalnie, obijają się przez większość czasu itd.  Niby praca zdalna ma wiele zalet, ale jak wiadomo każdy medal ma dwie strony. I tak oto wystarczył niecały tydzień, by na moim forum osiedlowym rozpoczęły się narzekania "nowych". Kilka z nich, wraz z argumentami, pozwolę sobie przytoczyć - z przymrużeniem oka.


1. Remonty

Jak w ogóle ktoś śmie robić remont, kiedy inni są zmuszeni pracować zdalnie?! Przecież w tym hałasie nie da się wysiedzieć w domu, a co dopiero skupić i pracować. Nieważne, że remont  był zaplanowany pół roku wcześniej i uciążliwe roboty są przeprowadzane w dozwolonych godzinach - dla nieprzyzwyczajonych do home office'u nie jest to wytłumaczenie. Wg nich w wyjątkowej sytuacji, jaką jest epidemia, wszystkie prace wykończeniowe powinny zostać przerwane, bo oni się poświęcają dla dobra ogółu i pracują zdalnie, a reszta tego nie rozumie.


2. Pozostały hałas (w tym dzieci i psy sąsiadów oraz głośne igraszki dorosłych)

Tak jak i remonty, tak i pozostałe hałasy mogą utrudniać pracę z domu. Proszę Państwa, halo ja tu pracuję, więc proszę zakneblować swoje dzieci i zwierzaki, a partnerkom proszę powiedzieć, że to wstyd tak głośno harcować (i to w godzinach, kiedy ja tu haruję!). Przecież nie da się tak skupić, a wietrzyć mieszkanie też jakoś trzeba. A tak w ogóle to jest to całkowity brak poszanowania innych i ich ciężkiej pracy! Trawy też nie należy kosić, bo za głośno i w ogóle najlepiej gdyby cały świat zamilkł.


3. Własne dzieci

Nikt nie chciał wierzyć, że praca zdalna potrafi być męcząca - szczególnie wtedy, gdy w domu buszują nam dzieci (przecież to tylko dzieci!). Nawet jeśli mamy zapewnioną dla nich opiekę, to nie da się uniknąć sytuacji, w której będziemy musieli się chociaż na chwilę zająć naszymi pociechami. Nawet jeśli będziemy ignorować szkraby (co nie jest łatwe i trzeba nie mieć serca, by pozostać niewzruszonym na donośny płacz) to i tak będziemy słyszeć ich donośne i wesołe zabawy.


4. Internet

Kiedy w biurze pada internet, wystarczy zadzwonić do Krzysia z IT i sprawa jest załatwiona po kilku minutach. Jeśli to awaria u dostawcy to i tak Krzyś wszystko załatwi i da znać co i jak. W domu niestety nie ma Krzysia i rozmawiać z dostawcą internetu musimy już sami. Bywa, że na niewiele się zdają nasze telefony i prośby - awaria to awaria i czekać na jej usunięcie czasami trzeba i cały dzień. Problem pojawia się, gdy nie możemy sobie pozwolić na bycie offline. Musimy wcielić się w rolę człowieka od IT i spróbować ogarnąć sytuację, tylko jak zestawić połączenie ze smartfona i udostępnić Wi-Fi? Jak sobie poradzić bez Krzysia?


5. Zasięg telefoniczny

Niby XXI wiek, a są takie miejsca (nawet w Warszawie), gdzie niektóre sieci nie mają zasięgu. Nie trzeba nawet schodzić do piwnicy. Wystarczy usiąść przy biurku albo w salonie, by odczuć ten problem. W nowym budownictwie często używa się grubo zbrojonego żelbetu znacznie tłumiącego fale radiowe. Skutkuje to brakiem zasięgu u niektórych dostawców, którzy nie zdecydowali się na wzmocnienie sygnału na najbliższym BTSie. A że bez telefonu jak bez ręki to wiadomo... Oczywiście można ten problem obejść, korzystając chociażby z opcji Wi-Fi calling, ale to już trzeba pokombinować (a jak wiadomo, Krzysia z IT nie ma przy nas) :)


6. Stanowisko pracy

Kolejną bolączką home office'u jest niedostosowane stanowisko pracy. Niewiele osób ma w domu biurka i wygodne krzesła, na których można przesiedzieć bez bólu pleców 8h. O ile bez biurka przeżyć się jakoś da, o tyle niewygodne krzesło da nam się za jakiś czas we znaki. Oczywiście można pracować z balkonu, łóżka czy też kanapy, ale weźmy pod uwagę, że nie każdy może sobie pozwolić na taką formę pracy. Poza tym warunki mieszkaniowe często nas ograniczają i musimy się przystosować do tego, co mamy. Nie wspomnę już o kwestii nieodpowiedniego oświetlenia... Do tego dochodzi brak dodatkowych monitorów i innego sprzętu, który w biurze jest na wyciągnięcie ręki. Niby da się pracować na laptopie, ale jesteśmy przyzwyczajeni do pewnego standardu i ciężko jest się nam przestawić.


7. Brak Pana z kanapkami, kantyn i owocowych wtorków

Czar home office'u pryska również w kwestii dodatków, jakimi są owocowe wtorki, darmowa kawa/herbata czy też Pan Kanapka oferujący gotowe żarełko. W domu jak ktoś zrobi nam śniadanie to już sukces. Poza tym jeszcze trzeba mieć z czego przygotować jedzenie - lodówka sama się nie napełni. Niby spoko, ale jednak to już nie to samo, kiedy za takie "gratisy" przychodzi nam dodatkowo płacić albo samemu sobie przygotowywać. Najgorzej mają ci, którzy w domu nie posiadają typowej kuchni (zdarzają się i tacy) i muszą kombinować. No i te samotne posiłki nie smakują już tak samo jak z kolegami / koleżankami z pracy. Niby można umówić się na wspólny lunch na Skype'ie czy też na Zoom'ie, ale to trochę słabe.


Wiele osób uważa, że praca zdalna to sama przyjemność. Nikt jednak nie wspomina, co niesie ze sobą home office i jakie problemy możemy napotkać pracując z domu. A jak wiadomo, nie zawsze jest kolorowo - dlatego też decyzję o pracy zdalnej należy podjąć z pełną świadomością możliwych uciążliwości. Osobiście uwielbiam ten tryb pracy i chociaż jestem z natury osobą raczej aspołeczną to od czasu do czasu potrzebuję kontaktu z innymi ludźmi. Obserwując to, co się dzieje na moim osiedlu u osób nieprzyzwyczajonych do pracy zdalnej mam nieodparte wrażenie, że po zakończonej kwarantannie docenią tych, którzy home office wybierają własnowolnie.